Patron naszej szkoły, ks. Kazimierz
Aleksander Hamerszmit urodził się 12 lutego 1916r. w
Kołakach niedaleko Zambrowa. Tato miał na imię Stanisław i
był wiejskim organistą, mama z domu Dmochowska, miała na
imię Michalina. „Kaziutek” – tak nazywała go mama – miał
jeszcze dwóch braci: Józefa i Tadeusza. Była to wyjątkowa
rodzina, pełna ciepła, miłości, radości i życzliwości do
drugiego człowieka, odznaczająca się niezwykle głęboką
pobożnością. „Codziennie uczestniczyli we Mszy św.,
wieczorem wspólnie długo modlili się, odmawiając część
różańca, litanię i koronkę do Serca Jezusowego i inne
modlitwy (…). Nigdy w życiu nie słyszałem między nimi
kłótni, czy nieodpowiednich słów. Mama była bardzo życzliwa
dla sąsiadów, wobec ubogich, podróżnych. Jeśli wydarzyło się
coś nieprzyjemnego, jakaś strata w gospodarstwie, bo i takie
prowadzili, by móc kształcić dzieci, to jeśli to było
możliwe, ukrywała te sprawę przed ojcem, który był chory na
serce, aby nie potrzebował się tym martwić (…).
Edukację rozpoczął w czteroklasowej
szkole w Kołakach. Jako gimnazjalista chodził do Państwowego Gimnazjum im.
Tadeusz Kościuszki w Łomży. W 1934 r. uzyskał świadectwo dojrzałości, w tym
samym roku wstąpił do tamtejszego Wyższego Seminarium Duchownego.
Pragnienie, które postanowił zrealizować dojrzewało w nim już od małego
dziecka, kiedy mama, jak sam wspomina: „często mówiła, jak w klasztorze
Ojców Kapucynów w Łomży Ojcowie i Braciszkowie pięknie wspólnie się modlą,
podlewają kwiatki i tak chwalą Boga. Pamiętam, że mi się to bardzo podobało
i cicho pragnąłem też podobnie służyć Bogu (…)
Diakon Kazimierz Aleksander Hamerszmit został wyświecony przez księdza biskupa Stanisława Łukomskiego 30 kwietnia 1939 r. Jako kapłan po święceniach w okresie wakacyjnym pracował w Dobrzyjałowie, potem przybył do Bakałarzewa, gdzie został wikariuszem. W kwietniu 1940 r. ks. Kazimierz został aresztowany i prawie całą wojnę przebywał w hitlerowskich obozach w Działdowie, Sachsenhausen i następnie w Dachau. Tak wspomina tamten okres: „Teraz powoli brano się do wszystkich. A więc marsze, śpiewy przeplatane biegiem lub żabką. Starsi zaczęli od początku odpadać(…). Kilka tygodni takich ćwiczeń poczyniło nas szkieletami(…). 14 grudnia 1940 r. przyjeżdżamy do Dachau. Spadł już pierwszy śnieg. Od stacji kolejowej do obozu marsz w drewnianych pantoflach był męką, bo śnieg lepił się do drzewa. Gdy weszliśmy do obozu, otoczyli nas wychudzeni więźniowie, prosząc o chleb. Ponieważ mieliśmy jeszcze zapasy, więc je rozdawaliśmy”.
Ważnym etapem w życiu obozowym ks. Hamerszmita było poddawanie go eksperymentom medycznym. Wzięto go do grupy księży, w której badano odporność na malarię. Mimo zarażenia choroba nie rozwijała się, dlatego przebito mu mostek, skąd pobierano płyn do badań. Ks. Kazimierz odważnie powiedział „nie” dalszym doświadczeniom i skończyła się dla niego ta gehenna, jednak wielu księży z tej właśnie przyczyny poniosło śmierć. W obozie koncentracyjnym panował głód, doświadczały go różne choroby, w tym tyfus.
Po wyzwoleniu z obozu 29 kwietnia 1945r. za wstawiennictwem św. Józefa, jak wierzyli więźniowie, ks. Kazimierz pracował w duszpasterstwie w Norymberdze, a potem w Goburgu. Kierowany wieścią, że rodzice przeżyli wojnę 3 maja 1946 r. powrócił do rodzinnego domu i do pracy duszpasterskiej. Pracował jako wikariusz, administrator, proboszcz w różnych parafiach diecezji: w Zambrowie, Grajewie, Ostrołęce, Rutkach, Łomży, Piątnicy i w Suwałkach.
Dokładnie sześć lat po uwolnieniu z obozu na przejeździe kolejowym zginęła matka księdza. „To nie był przypadek, to ofiara złożona prze Nią za syna – kapłana, przyjęta przez Boga. Bóg tak chciał. Bądź Jego wola. A ja jestem przekonany, ze mam świętą Matkę w niebie, która nadal czuwa nade mną i wyprasza mi błogosławieństwo Boże w moim życiu kapłańskim”.
W 1959 r. ks. Kazimierz przybył do Suwałk i tu został do końca swoich dni. Tu też przeprowadził generalny remont kościoła pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła, na który przeznaczył odszkodowanie pieniężne za pobyt i nieludzkie doświadczenia w obozie koncentracyjnym. Zorganizował też przy tym kościele samodzielny ośrodek duszpasterski. W 1966 r. został proboszczem parafii św. Aleksandra i sprawował tę funkcję 20 lat do 1986r. Zmarł w opinii świętości 5 lutego 1996r. Ludzie zapamiętali księdza jako niezwykłego kapłana, uczciwego i bardzo pracowitego. Zawsze do bliźniego kierował się miłością, szacunkiem i dobrocią. Wiele osób zapamiętało księdza Hamerszmita, jako człowieka o wielkim sercu.